W dniach świetności przemyskiej twierdzy służbę wojskową w jej murach odbywali żołnierze pośród których znaleźli się ludzie nieprzeciętni.
Warto wspomnieć o dwóch żołnierzach węgierskiego pochodzenia: pierwszy z nich – lekarz Robert Barany.
Jako dziecko zachorował na gruźlicę kości. Po przebytej chorobie kulał do końca życia, ale to nieszczęście wyzwoliło w nim zainteresowanie medycyną. Przed pierwszą wojną Robert Barany obronił doktorat, specjalizował się w laryngologi. Jako ochotnik zgłosił się do wojska i służył w Twierdzy Przemyśl. Po jej upadku, wraz z tysiącami austro-węgierskich żołnierzy dostał się do rosyjskiej niewoli i został zesłany do Turkiestanu.
Już jako jeniec dowiedział się o zdobyciu nagrody Nobla w dziedzinie medycyny za rok 1914. Jego praca dotyczyła badań nad zaburzeniami pracy błędnika. Skonstruowane przez niego tzw. krzesło Baranyego do dziś jest wykorzystywane w ćwiczeniach min. młodych pilotów. Był pierwszym Węgrem uhonorowanym tą zaszczytną nagrodą. Po interwencji księcia Gustawa Adolfa został wykupiony z niewoli przez Szwedów za pośrednictwem Międzynarodowego Czerwonego Krzyża.
W 1916 r odebrał nagrodę i pozostał w Szwecji. Był wykładowcą na uniwersytecie w Uppsali. Trójka jego dzieci również została znanymi lekarzami.
Kolejnym żołnierzem o którym warto wspomnieć był jeden z najwybitniejszych poetów węgierskich XX w. Geza Gyoni.
W Twierdzy Przemyśl służył jako saper. Naprawiając głównie linie telefoniczne uszkodzone podczas oblężeń twierdzy. Z uwagi na jego poetycką profesję nazywano go „przemyskim Homerem”. Bardzo silny wstrząs przeżył Gyoni obserwując krwawe walki o fort VI Helicha. Z okresu jego pobytu w twierdzy pochodzi najwybitniejszy tomik poetycki: ”Na polskich łąkach przy ogniskach polowych”. Doczekał się on jedenastu wydań w twierdzy Przemyśl. To w tym tomie zawarty jest jeden z jego najtragiczniejszych wierszy pt. ”Na jedną noc przynajmniej”:
Na jedną noc przynajmniej poślijcie tamtędy
Sceptyków gromadzących plon z paskarskiej grzędy,
Na jedną noc przynajmniej:
Gdy otworzy się gardziel płonącego piekła,
A krew po ziemi z murów i drzew będzie ciekła,
Gdy w wichrze namiot jęczy płachtą postrzępioną,
A konający honwed wzdycha: synu…żono…
Na jedną noc przynajmniej poślijcie tamtędy
Patriotów tasiemcowe snujących gawędy,
Na jedną noc przynajmniej:
Gdy gwiazd oślepiających światła się zajarzą,
Niechaj w zwierciadle Sanu przyjrzą się swym twarzom,
Gdy w oparach węgierską krew pocznie unosić,
I niech z płaczem zakrzykną:-O Boże,już dosyć!
Geza Gyoni jak tysiące mu podobnych żołnierzy austro-węgierskich trafił po upadku twierdzy do rosyjskiej niewoli. Wraz z młodszym bratem Mihalym został osadzony w obozie jenieckim w Krasnojarsku. Tu zmarł w dniu swoich trzydziestych trzecich urodzin 25 czerwca 1917 r.
Tablicę upamiętniającą Gezę Gyoniego jego rodacy umieścili na forcie VII Łętownia.
W roku 1932 w Budapeszcie przed domem zastępcy komendanta Twierdzy Przemyśl Arpada Tamasyego, odłonięto pomnik upamiętniający bohaterskich obrońców Bramy Węgier. Tysięcy żołnierzy którzy ponieśli śmierć w walce oraz w rosyjskiej niewoli. Inskrypcja na pomniku głosi: ”Walczyli jak lwy w Bramie Węgier. Niech przykład ich będzie wieczny”.
Autor: M. Stecura